Translate

czwartek, 14 marca 2013

wracam, przybywam, drżyjcie i czekajcie ;p

witajcie po kolejnej mojej dłuuugiej nieobecności. taka właśnie ze mnie blogerka, która co jakiś czas robi sobie urlop od pisania. ale czasem brak czasu, brak weny i brak motywacji. pewnie same wiecie jak to jest, chociaż w moim przypadku leń często bierze górę. obecna przerwa w nadawaniu spowodowana była pojawieniem się pewnego skrzacika u nas w domu, który jest wyjątkowo zajmującym domownikiem ;p



wczoraj minęły trzy miesiące odkąd Helenka pojawiła się w naszym życiu. dokładnie 13.12.12 o godzinie 2:48 zostaliśmy rodzicami. jedenaście dni przed terminem.
o samym porodzie nie będę się dziś rozpisywać, może kiedyś. powiem jedynie, że zostałam utwierdzona przez moją położną w przekonaniu, że jeszcze mam czas, w rezultacie czego do szpitala trafiłam niemalże w ostatniej chwili. a sześć godzin po przyjeździe do szpitala byłam już w domu...

a jak wygląda samo matkowanie i sprawy z tym związane?? no cóż, wiedziałam, że taki mały człowieczek przewraca wszystko do góry nogami, ale chyba nie do końca byłam na to wszystko przygotowana...
źle nie jest. muszę przyznać, że wszystkie zasłyszane opowieści o nieprzespanych nocach, niekończących się płaczach, bolących sutkach i cholera wie o czym jeszcze- nas nie dotyczą.
wiadomo, że jak każda matka jestem totalnie zakochana w swoim maluszku, ale myślę, że trafiło nam się wyjątkowo spokojne i szczęśliwe dziecko.
może dlatego, że końcówkę ciąży siedziałam sobie w domu niczym się nie stresując, może dlatego, że (nieskromnie mówiąc) zaspakajamy wszystkie potrzeby naszej dziewczynki. w nocy spokojnie śpi. kolki czasem miewa, ale koło 20, więc nie zaburzają nam snu, sama wyregulowała sobie godziny karmienia i wcale nie musieliśmy siłą wprowadzać rutyny, bo ona to zrobiła za nas.
w ciągu dnia jest zajmująca, ale można ją zostawić na macie, żeby się sobą zajęła, a w tym czasie zrobić coś w domu. wieczorami chodzi spać o 19 i śpi nieprzerwanie do 2, więc wieczór też można sobie zagospodarować na prace domowe i swoje dłubanki.
na tym etapie rozwoju wszystko ją ciekawi a co za tym idzie szybko się nudzi, więc w ciągu dnia faktycznie jestem całkowicie zajęta. powinna trochę drzemać, ale akurat dłuższa drzemka przypada na spacer, więc nie jestem w stanie wykorzystać tego czasu dla siebie, ale i tak mając cały wieczór wolny- nie narzekam.
oczywiście każdego dnia obie uczymy się czegoś nowego, bo jednak w przypadku takiego malucha i zmienia się samo dziecko i jego postrzeganie świata.
fajnie jest być mamą, choć i są ciemne strony, to jednak każdy uśmiech mojego maleństwa całkowicie je wymazuje z pamięci.

myślę, że to dobry czas na mój powrót do blogowego światka. zorganizowałam się i wiem, że będę miała kiedy naskrobać parę słów.
będzie kolorowo i będzie się działo. co prawda na makijaże nie będę miała czasu, bo jednak dzień to czas dla Helenki, ale i tak jeszcze zostają lakierki, które ostatnio przeorganizowałam i wyrzuciłam całkiem sporo starych i nieużywanych.
pokażę wam moją kolekcję liczącą 222 sztuki, oczywiście będzie też sleekowo, a jakże by inaczej i zacznę na dniach od swatchy najnowszej paletki-lagoon.
no i trochę kulinarnie, bo męża też staram się rozpieszczać jakimiś smakołykami, żeby nie poczuł się odrzucony.
pokażę wam też moje handmade dłubanki, którymi ostatnio się zajmuję.
przydałoby się też wrócić na dietę, bo jednak mimo intensywnego rozkładu zajęć i braku czasu na jakieś wystawne posiłki waga stanęła w miejscu, a tu wakacje na horyzoncie i ślub, na którym wypadałby nie wyglądać jak orka. niestety na podstawowego dukana nie mogę przejść, bo karmię piersią, ale z tego co czytałam, mogę zmodyfikować fazę utrwalania. nie wiem tylko, czy czasowo będę w stanie przejść na dietę, bo jednak pamiętając moje wcześniejsze zmagania z dukanem, przygotowanie posiłków wymaga poświęcenia czasu :/ a chcąc zrobić wszystko, co zaplanuję, to doba musiałaby mieć co najmniej 36 godzin.
no to tyle na dzisiaj :) do przeczytania wkrótce